14-02-2011 15:05
ZjAviskowy weekend
W działach: konwenty, RPG | Odsłony: 0
O tym, że ZjAva to naprawdę bardzo fajny konwent miałam okazję przekonać się już w zeszłym roku - jedyną jego wadą jest długość. Przy okazji drugiej edycji postanowiłam spróbować na własną rękę zwalczyć ten drobny mankament: do Warszawy zawitałam już w czwartek późnym wieczorem. Chciałam rozpocząć zabawę już w piątek, sesją w Castle Falkenstein. Niestety, nie udało się. Z drugiej strony, zamiast męczyć się z prowadzeniem mogłam postrzelać, między innymi, z kałasznikowa, byłoby więc grzechem narzekać.
Ostatecznie miałam okazję zagrać dopiero na konwencie, gdzie wraz z nimdilem znalazłam się tuż po 10. Nie wzięliśmy udziału w żadnym punkcie programu. Cały konwent spędziliśmy tak, jak należało go spędzić: grając. Tylko trzy sesje – dwukrotnie nWoD i raz autorski steampunk Coyotla, o którym już wspominałam – i prawie dwa dni "wycięte z życiorysu".
Nie ma sensu opisywać dokładnie tego, co działo się podczas sesji – zamiast tego zamieszczam poniżej krótkie podsumowanie całości konwentu.
Pozytywy:
- Data. Naprawdę nie wiem, jak członkowie Stowarzyszenia Avangarda to robią, jednak z mojej perspektywy organizowane przez nich konwenty zawsze odbywają się w najbardziej odpowiednim terminie.
- Lokalizacja. Słyszałam, że pojawiło się 500 osób, a jednak zawsze dało się znaleźć przytulne miejsce do gry.
- Świetna sesja Coyotla na której znalazło się wszystko to, czego brakowało mi wcześniej. W tym miejscu specjalne podziękowania należą się nie tylko MG, lecz również luckowi za odstąpienie nam miejsca.
- Moja kolekcja powiększyła się o W pustyni i w puszczy (wreszcie!) oraz InSpectres.
- Sesja iny znacznie się przeciągnęła, przez co nie zdążyliśmy w nic już zagrać w niedzielę.
- W Games Roomie było (jak na moje wyśrubowane standardy) bardzo zimno.