» Blog » Stało się: Castle Falkenstein
27-09-2010 17:50

Stało się: Castle Falkenstein

W działach: RPG, CF | Odsłony: 4

Stało się: Castle Falkenstein
Słowo wstępu
Kolejny wpis o RPG, dla odmiany o tym, że czasem zdarza mi się coś poprowadzić i wszyscy – łącznie ze mną – są zadowoleni z efektów. Nim jednak zacznę pisać o sesji wypada w kilku słowach wspomnieć o mocnym postanowieniu poprawy, bo właśnie od tego wszystko się zaczęło.

Nie przepadam za czytaniem podręczników RPG, zwłaszcza jeśli na horyzoncie nie widać sesji w danym systemie. W związku z tym mam w tej materii ogromne zaległości, które dla nimdila – kupującego mi podręczniki z każdej możliwej i niemożliwej okazji – są powodem do narzekań. Z tego względu powzięłam już jakiś czas temu mocne postanowienie poprawy i obiecałam sobie, że zacznę czytać. A potem prowadzić. Po dwie, może trzy sesje w danym systemie – a że nie mam w swojej kolekcji pozycji na A i B zaczęłam od Castle Falkenstein. Rzecz jasna, wszyscy ewentualni gracze zostali o mocnym postanowieniu poprawy poinformowani – miałam nadzieję, że to mnie dodatkowo zmobilizuje.

Złe dobrego początki?
Kiedy kończyłam czytać podręcznik i wiedziałam już, że system bardzo mi się podoba* wszyscy zainteresowani zostali poproszeni o zaopatrzenie się w ładne zeszyty**, a ja zaczęłam knuć – z początku myślałam wprawdzie trochę o tym, jakby się od prowadzenia wykręcić, jednak ostatecznie wzięłam się w garść i knucie poszło w kierunku jakiegoś krótkiego, przyjemnego scenariusza na dobry początek. Niestety, cała sytuacja odrobinę skomplikowała się ze względu na rozmaite kryzysy związane z obronami, egzaminami i innymi ważnymi rzeczami, którym należało przyznać pierwszeństwo – ostatecznie miała miejsce tylko skromna, ale przy tym jak się zdaje dość fajna solówka.

Wykorzystałam zawarty w podręczniku pomysł na przygodę Murder by Gaslight – zmodyfikowałam go jednak, aby pasował do postaci słynnego, choć już emerytowanego rosyjskiego śledczego, który wybiera się w podróż po Europie. Teoretycznie, aby odnaleźć siostrę, która przed laty uciekła z domu, praktycznie zaś, by znudzonemu umysłowi zapewnić odpowiednią rozrywkę.

Akcja z Londynu została przeniesiona do Kopenhagi, którą bohater wybrał na pierwszy przystanek w swej podróży, doktor Lowell został kobietą, a clockworkman ciężko okaleczonym weteranem wojennym, któremu wszczepiono najnowocześniejsze istniejące protezy. Nie zwariował, tylko nie potrafił zaakceptować zmian, które wiązały się z przeprowadzeniem pionierskiej operacji. Nie mordował kobiet – po prostu chciał zabić chirurga, który go do tego namówił. Nieudolna, kiepsko wyszkolona policja oczywiście nie była w stanie go powstrzymać, w związku z czym do akcji zmuszony był wkroczyć pewien nieco gburowaty starszy pan. Dla ubarwienia całości dodałam jeszcze charytatywną aukcję, na której można było spotkać kopenhaską śmietankę towarzyską, portret przedstawiający siostrę śledczego i głodnego sensacji dziennikarza.

Było nieźle i chociaż nie wszystko poszło tak, jakbym sobie tego życzyła, gracz był zadowolony. Nie opiniował wprawdzie zbyt szeroko, ale kiedy skończyliśmy, karnie opisał wszystko w dzienniku postaci. Nawet nie musiałam zaganiać go do tego jakoś specjalnie, a do osób lubiących pisać nie należy. Zabawa czasochłonna, warto się jednak poświęcić, bo ogromnie zachęca do dalszego grania i prowadzenia.

Aby nie było zbyt pięknie, musiał pojawić się jakiś problem. W tym przypadku chodzi o czas i chęci. Spodobało się nam i być może przygoda z Castle Falkenstein nie skończy się na planowanych dwóch, trzech sesjach. A przecież Deliria czeka w kolejce!


*co, niestety, oznacza, że przede wszystkim chcę grać.
**w CF gracze nie mają kart postaci, za to prowadzą dzienniki swoich bohaterów.

Komentarze


nimdil
   
Ocena:
+1
CF jest fajne. Wszystko tam jest baaardzo fajne. A dzienniki to w ogóle świetny pomysł :]
27-09-2010 17:53
Blanche
   
Ocena:
0
Fajne, ale pisanie tego wszystkiego jest strasznie czasochłonne.
27-09-2010 17:55

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.