» Blog » KB #38 Staruszek z klasą
15-12-2012 20:23

KB #38 Staruszek z klasą

W działach: RPG, CF, KB | Odsłony: 0

KB #38 Staruszek z klasą
[Poniższy wpis bierze udział w 38. edycji Karnawału blogowego RPG, której opiekunem jest Darken. Mimo wyjątkowo zachęcającego do pisania tematu, dotychczas pojawiło się niewiele notek, toteż zachęcam do spojrzenia na Karnawał łaskawym okiem i sięgnięcia po klawiatury. Wczorajsze gry dzisiaj czekają!]


Kiedy nakładem wydawnictwa R. Talsorian Games ukazała się pierwsza edycja Castle Falkenstein dopiero zaczynałam uczyć się czytać - nie chcąc pozostawiać w tej kwestii wątpliwości dodam, że po polsku. Z kolei, gdy nie odbyła się zapowiadana premiera polskiej wersji rzeczonego systemu pojęcie “gry fabularne” było dla mnie równoznaczne z D&D, od którego rozpoczęłam swoją przygodę z RPG.

System, który lubię najbardziej to niemalże mój równolatek. Mogłoby się wydawać, że to uczyni nas naturalnymi towarzyszami zabaw już od najmłodszych lat, jednak poznaliśmy się dość późno - mogłam już wtedy samodzielnie kupować piwo i nocami włóczyć się po krakowskich klubach.

Wstyd się przyznać, ale sama pewnie nigdy nie sięgnęłabym po CF, uznając go za zbyt wiekowy, aby mógł budzić moje zainteresowanie - bo chociaż ja, jak na kobietę przystało, wiecznie mam 18 lat on zdążył już znacząco się zestarzeć. Szczególnie, że w przypadku książek ów nieprzyjemny proces zachodzi zdecydowanie szybciej.

Na szczęście, jest ktoś, kto lepiej ode mnie wie, czego chcę - przynajmniej w kwestii RPG-ów - i podręcznik główny dostałam w prezencie. Nie mogę jednak powiedzieć, niestety!, że w Castle Falkenstein zakochałam się w momencie, w którym ujrzałam okładkę. Ta bowiem do miłości raczej nie zachęca, estetycznie mocno tkwiąc w latach 90. Zresztą, dowiedzieć się, że prezent został zamówiony, a rzeczywiście go otrzymać to czasem dwie zupełnie rozłączne kwestie. Tak było właśnie w tym przypadku.

Nasz, mój i CF, związek zaczął się trzymiesięcznym oczekiwaniem. Jako, że nie znoszę czytać RPG-ów, nie mając sesji w bliskiej perspektywie, potem było kilka obowiązkowych miesięcy leżenia na półce.

Oczywiście, miłość w końcu się pojawiła. Już po kilku pierwszych stronach, kiedy wreszcie zabrałam się za lekturę.

Mnie samą to trochę zdziwiło. Moja świadomość RPG-owa była już wtedy na w miarę sensowym poziomie - w każdym razie, zadawałam sobie z tego, jak bardzo gry fabularne zmieniły się od wydania tego podręcznika. Na myśl nasuwa się więc pytanie o to, co leży u podstaw mojej sympatii do Castle Falkenstein, trudno bowiem podejrzewać mnie w tej kwestii o sentyment. Ten powinnam żywić raczej względem D&D, o którym myślę obecnie jedynie z niechęcią.

Sądzę, że siła Castle Falkenstein tkwi w ponadczasowej prostocie i nieprzerwanym trzymaniu się konkretnej konwencji. To dzięki nim nie odstaje, tak bardzo jak powinien, od wydawanych współcześnie systemów.

Prostą mechanikę naprawdę łatwo opanować. Aby zacząć grać, wystarczy przeczytać kilkanaście stron, napisanych barwnym, zupełnie nie-podręcznikowym językiem. Co więcej, wszystko zostało pomyślane tak, by wspierać budowanie klimatu opowieści - mechanika nie jest więc jedynie systemem turlania (właściwie, zagrywania kart), zapewniającym obecność elementu losowego, lecz integralną częścią systemu, rozumianego również, jako uniwersum, w którym rozgrywają się wydarzenia na sesjach. Nie próbuje być narzędziem uniwersalnym, które da się zastosować w dowolnych realiach, jest jednak doskonale dopasowana do świata Nowej Europy.

Brzmi to, prawdę powiedziawszy, całkiem współcześnie.

Wszystko to sprawia, że - w przeciwieństwie do, na przykład, AD&D - spotkanie z CF nie boli, więcej nawet, może sprawiać przyjemność. Oczywiście, pod warunkiem, że przymknie się oko na mocno już przestarzałą szatę graficzną podręcznika. Jeśli pominąć ten mankament, Castle Falkenstein to jeden z niewielu systemów, w które potrafią zapewnić świetną zabawę - mimo upływu lat.

Śmiem twierdzić, że właśnie ta unikalna właściwość Castle Falkenstein sprawiła, że ostatecznie doczekaliśmy się polskiej wersji podręcznika - nie wyobrażam sobie, aby inny system mógł zostać wydany z tak wielkim opóźnieniem i jednocześnie nadzieją, że komuś jeszcze może się spodobać. Nagła decyzja Copernicusa o wydaniu CF może wydawać się absurdalną próbą wskrzeszenia z dawna zapomnianego produktu - sama myślałam o niej w ten sposób, kiedy ogłoszono datę premiery, wróżąc wydawnictwu finansową klapę. Z drugiej jednak strony: dlaczego nie spróbować, skoro system wciąż ma wiele do zaoferowania, a nie każdy na przestrzeni lat zdołał zaopatrzyć się w angielską wersję podręcznika?

Przecież Castle Falkenstein jest jak wino.


[Można przeczytać również tu. Wygląda ładniej, co jak wiadomo dla kobiet jest niezmiernie istotne.]

Komentarze


Aravial Nalambar
   
Ocena:
+3
Uwielbiam twój język - nie chcąc pozostawiać w tej kwestii wątpliwości, dodam, że literacki, a nie organ.
15-12-2012 23:11
Kamulec
   
Ocena:
+1
Bez czytania można powiedzieć, że tekst jest o Castle Falkenstein.
15-12-2012 23:20
Blanche
   
Ocena:
+5
@Aravial:
Dzięki :)

@Kamulec:
Życie z jakąś małą obsesją jest przyjemniejsze.
15-12-2012 23:57
earl
   
Ocena:
0
Ta bowiem do miłości raczej nie zachęca, estetycznie mocno tkwiąc w latach 90.
Nie wiem, czy jest to dobre porównanie. Wszak wiele ilustracji z lat 80. czy 90. jest równie dobrych albo i lepszych niż obecnie. Może gdzieś masz i mogłabyś wkleić jakiś skan okładki, aby pokazać jakie to było paskudztwo?
16-12-2012 10:25
Blanche
   
Ocena:
0
@earl:
Okładka CF - myślę, że trudno jest się w niej zakochać, mając, dla porównania, moim zdaniem pięknego Changelinga, na przykład.
16-12-2012 11:18
earl
   
Ocena:
0
Zakochać pewnie nie, ale aż taka straszna nie jest. Myślałem, że wygląda gorzej.
16-12-2012 11:42
Blanche
   
Ocena:
+1
Nie, aż tak źle nie jest - nie zachęca do miłości to nie to samo, co wywołuje odruch ucieczki. ;) Dodatkowo, na obronę strony graficznej podręcznika dodam, że znajduje się w nim kilka świetnych ilustracji (np. ta i ta. I w końcu wszystkie są świetnie dopasowane do "okolicznego" tekstu.
16-12-2012 11:46
earl
   
Ocena:
0
Fakt, ilustracje są świetne. I jeśli ich jest więcej, to wydawcy mogliby pokusić się o umieszczenie jednej z nich jako okładki.
16-12-2012 14:14
Kamulec
   
Ocena:
0
@earl
"Nie wiem, czy jest to dobre porównanie. Wszak wiele ilustracji z lat 80. czy 90. jest równie dobrych albo i lepszych niż obecnie."
Kwestia upowszechnienia się obróbki graficznej. Teraz łatwiej jest zrobić dobrą ilustrację.
16-12-2012 15:15
earl
   
Ocena:
0
Całkiem możliwe, w końcu technika idzie do przodu. Ale tak dla przykładu - grafiki do gry "Magiczny Miecz", powstałej ponad 20 lat temu, i do dzisiaj mogą cieszyć oko. Podobnie jak ilustracje okładek z czarnej serii Conana z tego samego okresu. Innymi słowy - jak wtedy, tak i teraz liczy się talent ilustratorski przede wszystkim, chociaż możliwe jest, że dzisiejsze ułatwienia techniczne nieco wyrównują szansę mniej zdolnym rysownikom.
16-12-2012 17:12

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.