» Blog » Worldcon 2014 - garść wrażeń, cz. 2
01-09-2014 16:54

Worldcon 2014 - garść wrażeń, cz. 2

W działach: konwenty | Odsłony: 378

Worldcon 2014 - garść wrażeń, cz. 2

[Można przeczytać również tu. Wygląda ładniej, co jak wiadomo dla kobiet jest niezmiernie istotne. Dodatkowo, zawiera zdjęcia.]

 

Program Worldconu to gratka przede wszystkim dla osób zainteresowanych literaturą, był bowiem zdecydowanie zdominowany przez kwestie literackie - w tym punkcie zresztą Loncon 3 przypominał rodzime Polcony, Brytyjczycy wygrywali jednak różnorodnością atrakcji. Ale po kolei.

Na polskich konwentach program układany jest według schematu pełna godzina zegarowa (czasem dwie) na każdą atrakcję, przy czym większość z nich ma formę prelekcji, prowadzonych przez jedną lub dwie osoby. Przyzwyczajona do tego systemu byłam mocno zdziwiona, gdy pierwszy raz spojrzałam na to, co organizatorzy Worldconu przygotowali dla uczestników imprezy. Przede wszystkim, dominującą formą prezentowania programowych treści był panel dyskusyjny, zawsze (no, prawie) ze świetnie przygotowanym do prowadzenia rozmowy moderatorem. Była to miła odmiana od polskich prelekcji będących zwykle teatrem jednego aktora, nie jestem jednak pewna, czy panel dyskusyjny to rzeczywiście najlepsza możliwa opcja prezentowania treści na konwencie. Ciekawie było móc usłyszeć różne głosy i opinie, dotyczące omawianego zagadnienia, szczególnie, jeżeli moderator odpowiednio dbał o słyszalność wszystkich panelistów. Z drugiej strony, miałam też (nie)przyjemność uczestniczenia w panelach, na których moderator tak długo przeciągał wstęp do zagadnienia, że w ogóle nie udawało się dotrzeć do meritum sprawy. Na szczęście, były to odosobnione przypadki - większość paneli była naprawdę interesująca i dobrze poprowadzona.

Obok - zdecydowanie najliczniejszych - paneli program funkcjonował też w innych formach. Były - występujące z niezłą częstotliwością - panele akademickie, polegające na tym, że trzech prelegentów kolejno przedstawia przez 15 minut to, co mają do powiedzenia na dany temat, po czym publiczność może zadawać pytania. Jakkolwiek sprawdza się to na konferencjach naukowych, na konwencie nie działało zbyt dobrze. Przede wszystkim, tematyka wystąpień często dość mocno od siebie odbiegała, co u mnie, jako u słuchacza, wywoływało pewien dysonans, a także wprowadzało pewien chaos w części przeznaczonej na pytania. Poza tym, zdarzali się paneliści, którzy zamiast mówić, odczytywali swoje artykuły naukowe, co dość skutecznie usypiało zgromadzoną publiczność. Standardowych, znanych w polskich konwentów prelekcji było niewiele, co nie znaczy, że nie było ich wcale.

Wspominałam już, że Worldcon był konwentem programowo nastawionym na literaturę. Było to widać nie tylko w tematyce wystąpień, ale również na liście gości. Na imprezie zjawiło się wielu pisarzy - zarówno prawdziwych gwiazd, jak i tych nieco mniej znanych, ale również cieszących się uznaniem czytelników. Obecni byli m.in. George R. R. Martin, Robin Hobb, Scott Lynch, czy Jo Walton. Co ważne, goście byli obecni zarówno podczas paneli tematycznych (świetnie będę wspominać ten o urban fantasy w Londynie), jak i na osobnych, przeznaczonych dla nich punktach programu. Odbywały się specjalne punkty programu, nastawione na bliski kontakt autora z odbiorcą: Kaffeeklatsch i Literary Beer. Zarówno pierwsze, jak i drugie miały formę swobodnych dyskusji w małym gronie - do 9 osób. Obowiązywały wcześniejsze zapisy, a po dopełnieniu niezbędnych formalności można było pogadać sobie niemalże prywatnie z ulubionym pisarzem, wydawcą lub redaktorem. Jako osobne punkty programu funkcjonowało rozdawanie autografów (Signings). Zgodnie z informatorem konwentowym do podpisania można było przedłożyć 3 książki, jednak w przypadku szczególnie obleganych autorów liczbę tę ograniczano do jednej publikacji na osobę. Do tych szczególnych przypadków należał, oczywiście, George R. R. Martin - o tym, jak wyglądało porządkowanie kolejki złożonej z fanów żądnych podpisów tej sławy pisał Seji. Osobiście stałam jedynie w kolejce do Robin Hobb. Fani zaczęli zbierać się w wyznaczonym miejscu mniej więcej godzinę przed zaplanowanym rozdawaniem autografów, a kolejka przypominała w pewnym momencie tę do akredytacji pierwszego dnia konwentu. Muszę jednak przyznać, że zarządzana była sprawnie i szybko posuwała się na przód. Wydaje mi się, że każdy z przybyłych uzyskał upragniony podpis. Dla tych z Was, którzy zdążyli już przestraszyć się myśli o zapuszczeniu korzeni w długaśnej kolejce dodam, że autograf mniej znanych autorów można było zdobyć w mniej niż kwadrans. Przykładem jest choćby Jo Walton.

Z pisarzami teoretycznie można było spotkać się również podczas porannego spaceru (Stroll With The Stars). W piątek, sobotę i niedzielę o 9 rano odbywały się krótkie, spokojne przechadzki w towarzystwie gości, moderatora i chętnych uczestników. Na spacery mógł przyjść każdy, kto tylko miał ochotę - nie było konieczności wcześniejszego zapisywania się. Przypuszczam, że wczesna godzina skutecznie oraz konieczność pokonania dość znacznego (jak na warunki typowego, amerykańskiego fana) zabezpieczały przed nadmiarem uczestników. Tych zwykle było jednak całkiem sporo, dostęp do gwiazdy i możliwości prywatnej pogawędki były więc raczej utrudnione. Spacery były natomiast świetną okazją do poznania najbliżej okolicy ExCeL London - każdy z nich miał inną, zaplanowaną wcześniej trasę, prezentującą inny aspekt okolicy. My w sobotę spacerowaliśmy po pobliskim parku, z kolei grupa niedzielna odwiedziła doki.

Poza wymienionymi wcześniej, w programie figurowały również rozmaite pokazy filmowe, przedstawienia teatralne, aukcja dzieł sztuki i koncerty. Co ciekawe i w Polsce jeszcze niespotykane, zadbano także o rozrywkę najmłodszych uczestników konwentu. Otóż, w programie znalazły się punkty skierowane specjalnie do dzieci. Warto przy tym podkreślić, że nie mam tu na myśli funkcjonowania kącika dziecięcego, czy żłobka, w którym można bezpiecznie zostawić malucha i samemu swobodnie korzystać z uroków konwentu, ale warsztaty przeznaczone dla wszystkich uczestników, na które dzieci miały pierwszeństwo wstępu. Jeżeli chcemy wychować sobie nowe pokolenie RPG-owych nerdów może czas pomyśleć również o tego rodzaju bloku programowym na konwentach w Polsce? Wiem, że Lajconik organizował kiedyś sesje dla młodszych graczy i o ile mnie pamięć nie myli inicjatywa spotkała się z wielkim entuzjazmem uczestników.

Program Worldconu był ciekawy nie tylko ze względu na odmienną formę, lecz również organizację czasową i tematykę. Większość paneli trwała 90 minut, z czego mniej więcej 40 było przeznaczone dla prelegentów, zaś pozostały czas poświęcany był na pytania i dyskusję z publicznością. W tym miejscu muszę przyznać, że zaskoczyła mnie dyscyplina widzów, którzy grzecznie czekali, aż paneliści skończą mówić i dopiero potem zadawali nurtujące ich pytania, czy przekazywali nasuwające się im uwagi. Może wynika to stąd, że czasu na dyskusję było naprawdę sporo, a w zestawieniu z zostawianymi zwykle w Polsce 10 minutami dla publiczności - niesamowicie dużo. Nie zmienia to jednak faktu, że rozmowy po panelu często przenosiły się na korytarz, przy czym obsługa pilnowała, aby nie przedłużać i nie blokować sal, na które czekali kolejni twórcy programu.

Sporo - obok literatury - było też prelekcji, dotyczących kwestii, które na polskich konwentach się nie pojawiają, a jeżeli już to spotykają z niechęcią uczestników i drwinami. Mowa, oczywiście, o tematyce gender/ queer/ feminizmie, które były w programie bardzo wyraźnie obecne i cieszyły się naprawdę dużym, a także życzliwym zainteresowaniem obu płci. Na prelekcji o feminizmie wszystkie osoby wypowiadające się ex cathedra były płci żeńskiej, ale już publiczność była mocno mieszana. Wiele punktów programu dotyczyło także fandomu oraz działalności fanowskiej - tworzenia fan fiction, fanzinów, etc., czego również na polskich konwentach w ogóle nie ma. Bardzo to zresztą ciekawe zjawisko, zwłaszcza w kontekście rodzimego fandomu RPG-owego, którego członkowie lubią odcinać się od środowiska i deklarują, że nie czują przynależności do społeczności miłośników gier fabularnych. Skoro już o RPG mowa, byłam zaskoczona również tym, że tak mało było w programie atrakcji związanych z RPG - owszem, poświęcono im kilka punktów programu, jednak w porównaniu z polskimi konwentami, gdzie grom fabularnym poświęca się zwykle osobny blok była to śmiesznie mała ilość. Udało nam się dotrzeć w zasadzie tylko na jedne stricte RPG-owe warsztaty, które po około 5 minutach okazały się zupełnie nie tym, czym być powinny, co sprawiło, że zdecydowaliśmy się na dyskretną ucieczkę. Takie mylące - lub całkowicie niezgodne z rzeczywistością - opisy paneli powtarzały się w informatorze, niestety, dość często.

Program był na Worldconie rozpisany od czwartku rano do poniedziałku wieczorem - zwykle rozpoczynał się o 9, a kończył około 22. Kiedy w poniedziałek popołudniu rozpoczęło się sprzątanie hali wystawców, prelekcje i panele wciąż trwały w najlepsze. Sam program zaś - w tej czy innej formie - nie był jedyną przeznaczoną dla uczestników atrakcją, bo po 22 w wiosce fanów można było trochę poimprezować. Ale o tym dowiecie się więcej następnym razem.

 

[Można przeczytać również tu. Wygląda ładniej, co jak wiadomo dla kobiet jest niezmiernie istotne. Dodatkowo, zawiera zdjęcia.]

Komentarze


Kamulec
    Pierwszy!
Ocena:
0

Na Polconie 2012 był blok dziecięcy.

02-09-2014 00:10
Blanche
   
Ocena:
0

O, nie wiedziałam, dzięki za informację :)

02-09-2014 11:42
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+2
Polecam zdjęcie z femipanelu na blogu autorki. Mówi więcej niż 1000 słów.
02-09-2014 15:58
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
no i tyldy się zleciały kuniec świata
02-09-2014 16:06
Kamulec
    Komunikat administracji
Ocena:
0

Obraźliwe i wulgarne komentarze usunięte za zgodą Blanche. O dalszym usuwaniu niezgodnych z regulaminem komentarzy tyld pod tę notką nie będę osobno informował.

02-09-2014 16:32
Malaggar
   
Ocena:
0

Szkoda, co najmniej jeden był zasadny :(

02-09-2014 16:33
nimdil
    @Kamulec
Ocena:
0

Propozycja - zablokuj komentowanie tyld globalnie na całym Polterze.

I zastanów się za co dostaje się bana na Polterze.

02-09-2014 17:56
Kamulec
   
Ocena:
0

@nimdil

Ostatnio nie było dużych problemów z tyldami poza blogami, więc nie sądzę, aby była taka konieczność. Na blogach każdy może samodzielnie zdecydować o ich zablokowaniu (pod moimi notkami zawsze są blokowane).

Bana można dostać za notoryczne i/lub drastyczne łamanie regulaminu.

By nie spamować tu Białej, jeśli chcesz więcej podyskutować na ten temat, zapraszam na forum lub pw.

02-09-2014 18:13
Tyldodymomen
   
Ocena:
0

Nimdil nie tragizuj- to Dominika  nie zamknęła tyld mimo że opcja beztyldowa jest obecnie domyślna na polteru. I nie jest tu od wczoraj by nie wiedzieć jak to się kończy.  Wystarczy odrobina wyobraźni, tej erpegowcom podobno nie brakuje.

02-09-2014 18:15
Kamulec
   
Ocena:
0

@Tyldodymomen

Muszę się tutaj zgodzić. Zachęcam wszystkich do pozostawiania możliwości komentowania zalogowanym, ale dopuszczenie tyld do głosu zalecam tylko, gdy ma się ku temu dobry powód (widziałem parę dyskusji, gdy faktycznie tyldy pisały coś z sensem) i gotowość do moderowania dyskusji.

02-09-2014 18:21
Anioł Gniewu
   
Ocena:
+2

Poniewczasie konkluduje że na moich sesjach grały zawsze ładne dziewczyny. A ja głupi tego nie doceniałem. Pozdrowienia dla wszystkich moich mistrzyń i graczek! Jesteście PERFEKCYJNE!!! Teraz to wiem.

02-09-2014 21:43
Wernyhora
   
Ocena:
0

Azaliż powiadam wam, iż Wspomaganie Mata-Tata nie nabija fejmu a jeno punkty Żalu!!!

02-09-2014 21:47

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.